Dalsze spadki za oceanem. S&P500 obronił poziom 1 500 pkt.
Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.
Po wczorajszej wyprzedaży na Wall Street, spotęgowanej przez minutes z ostatniego posiedzenia Fed i przy wsparciu słabych dzisiejszych danych makro z Europy i z USA, nastroje na światowych parkietach były dziś bardzo słabe. Indeksy w USA rozpoczęły więc naturalnie handel od kontynuacji środowych spadków. S&P500 na początku sesji tracił kolejne 0.5%, a po pół godzinie handlu po raz pierwszy testował dziś 1 500 pkt, tracąc wtedy 0.8%. Poziom ten szybko został wybroniony, indeks odzyskał kilka punktów, jednak ruch wzrostowy nie był kontynuowany. Zamiast tego w kolejnych godzinach indeks znów systematycznie spadał. Na niecałe dwie godziny przed końcem sesji strata S&P500 wynosiła 1%, a indeks znajdował się na poziomie 1497 pkt. To było dzisiejsze minimum. Indeks zdołał w ciągu godziny odrobić 0.5% straty, jednak ostatecznie po słabszej końcówce sesja zakończyła się spadkiem o 0.63%, na poziomie 1502 pkt. Dow Jones stracił 0.34%, a Nasdaq 1.04%. Spadki były szerokie, nawet sektory defensywne traciły ponad pół procenta. Wolumen wzrósł w stosunku do wczorajszej sesji, ponownie przekraczając średni tegoroczny poziom. Pozytywne przy tym pozostaje jedynie to, że indeksy zamknęły się powyżej dzisiejszych minimów, w połowie dziennego zakresu wahań, więc strona popytowa nie pozostawała całkowicie bierna i też po części odpowiadała za zwiększony wolumen.
Dane makro nie były dziś przychylne dla byków, zarówno te publikowane przed amerykańską sesją, jak i w jej trakcie. Nowe wnioski o zasiłki wzrosły w ubiegłym tygodniu do 362 tys. z 342 tys. Rynek oczekiwał wzrostu, ale do 355 tys. Średnia 4-tygodniowa wzrosła do 361 tys. z 353 tys. Ostatnie tygodnie przyzwyczaiły nas do tego, że dane o wnioskach są obarczone większym niż normalnie błędem. Praktycznie co tydzień dostajemy informację, że jakiś duży stan musiał szacować dane, zamiast opierać je na faktycznych wynikach. Tym razem wyniki szacowała Kalifornia. Dlatego też, abstrahując od rozmaitych czynników sezonowych, występujących na początku roku, dane o wnioskach charakteryzują się w tym roku wysoką zmiennością.
Dynamika roczna inflacji CPI spadła w styczniu do 1.6% z 1.7%, co było zgodne z oczekiwaniami. Dynamika miesięczna była zerowa, oczekiwano wzrostu o 0.1%.
Przed sesją poznaliśmy jeszcze wskaźnik PMI przemysłu wg Markit, wstępny wynik za luty. Indeks spadł do 55.2 pkt z 55.8, przy prognozach 55.5 pkt. Cofnięcie indeksu pokrywa się z tym co można zaobserwować w twardych danych, które też wskazują, że wysoka obecnie dynamika w przemyśle może w najbliższych miesiącach osłabnąć.
Dziś były również publikowane wstępne indeksy PMI w strefie euro. PMI Composite dla strefy euro (przemysł + usługi) spadł we wstępnych danych za luty do 47.3 z 48.6, po kilku z rzędu miesiącach poprawy. Naturalnie przypomina się sytuacja z zeszłego roku, kiedy po odbiciu wskaźników PMI w eurolandzie na przełomie 2011/2012 wskaźniki zaczęły „zawracać” jeszcze w I kwartale 2012. Na razie to jeden miesiąc pogorszenia, ale wnosi on już niemałą porcję niepewności na rynek. PMI usług dla regionu spadł do 47.3 z 48.6 (prognoza 49), a przemysłu do 47.8 z 47.9 (prognoza 48.5). W Niemczech PMI Composite spadł do 52.7 z 54.4, a we Francji do 42.3 z 42.7, najniższego poziomu od ok. 4 lat. Dysproporcje pomiędzy dwiema największymi gospodarkami eurolandu są więc bardzo duże i takie różnice utrzymują się już od kilku dobrych miesięcy. Patrząc na bardzo silne ostatnio odczyty indeksów ZEW dla Niemiec i strefy euro, które bazują na oczekiwaniach ekonomistów, analityków (a więc i w dużej części rynku) co do przyszłej koniunktury, widać że są one bardzo wysokie, ale na razie – patrząc na wyniki indeksów PMI – te opinie nie są podzielane przez biznes.
Na początku sesji poznaliśmy jeszcze trzy kolejne raporty makro z USA. Indeks Fed z Filadelfii za luty spadł do -12.5 pkt z -5.8 pkt. Był to wynik istotnie gorszy od oczekiwań rynkowych, zakładających wzrost do +1 pkt. Szczegóły raportu nie były jednak aż tak słabe jak wynik samego indeksu.
Liczba sprzedanych domów na rynku wtórnym w styczniu nieznacznie wzrosła do 4.92 mln z 4.9 mln (rewizja z 4.94). Rynek oczekiwał 4.9 mln. Sektor giełdowych deweloperów po mocnym początku roku od kilku tygodni zachowuje się bardzo słabo. Początek dzisiejszej sesji był kontynuacją tej słabości, ale pozytywnie wyglądało późniejsze odreagowanie tych spadków w trakcie sesji. Większość deweloperów zakończyła dzień wzrostem kursu, przy wysokim, ponadprzeciętnym wolumenie, choć niższym niż na wczorajszej bardzo słabej sesji.
Indeks wskaźników wyprzedzających Conference Board za styczeń wzrósł o 0.2% m/m, po wzroście o 0.5% w grudniu i przy prognozach 0.2%. Dynamika roczna wzrosła do 2.1% z 1.8%. Poziom 1.8% to też średnia dynamika obserwowana w ostatnich 12 miesiącach. 2.1% to dość niskie poziomy, nie zapowiadające jakiejś wyraźnej zwyżki aktywności gospodarczej w USA ponad obecnie obserwowaną. Jest to jednak poziom względnie „bezpieczny”, gdyż historycznie zejście tego wskaźnika poniżej 0% zapowiadało z wyprzedzeniem recesję, a na razie jest on dość stabilny w okolicach 2%.
Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI