Dane makro przepędziły dziś byków z rynku
Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.
Kolejna seria słabych danych makro tym razem okazała się niemożliwa do przezwyciężenia dla byków. Rozbieżność danych (w dół) od konsensusu była zbyt duża i strona popytowa całkowicie poległa na dzisiejszej sesji. S&P500 otwarł się 0.5% poniżej wczorajszego zamknięcia, ale po słabym raporcie ISM przemysłu zaczęło się swobodne opadanie indeksu, które trwało już do końca sesji. Główny indeks amerykański stracił dziś 2.28%, Dow Jones spadł o 2.22%, a Nasdaq o 2.33%. Taki dzień prawdziwej kapitulacji byków często kończył korekty spadkowe, więc nie można od razu przesądzać, że ta sesja to zwiastun większych spadków.
Dane były dziś zdecydowanie nie dla byków. Przed sesją poznaliśmy raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym w USA w maju. Oczekiwano wzrostu liczby pracujących o 175 tys., a tymczasem wzrost wyniósł skromne 38 tys., znacznie mniej niż 177 tys. w kwietniu. Raport nie dobrze więc wróży piątkowej, najważniejszej publikacji o zmianie zatrudnienia przygotowywanej przez Departament Pracy (oczekuje się wzrostu zatrudnienia o 210 tys. w sektorze prywatnym, średnia trzymiesięczna to 253 tys.). Optymistyczny wydźwięk kolejny miesiąc przyniósł natomiast Raport Challengera. Liczba planowanych zwolnień przez amerykańskie firmy wyniosła w maju 37.1 tys. (w kwietniu 36.5 tys.). Są to bardzo niskie poziomy, niższe niż średnio notowane w trakcie poprzedniej ekspansji. Historycznie raport Challengera dobrze korespondował z danymi o wnioskach o zasiłki. Dlatego przy niepokojących wzrostach w ostatnich dwóch miesiącach liczby nowych wniosków, niskie poziomy planowanych zwolnień sugerują, że niekorzystna zmiana trendu na wnioskach jest tymczasowa.
Mocno rozczarował inwestorów raport ISM przemysłu. Indeks spadł do 53.5 pkt z 60.4. Oczekiwano spadku, według prognoz do 57.5 pkt, choć uważam, że i spadek do 55 pkt duża część rynku uważała za realny. W teorii indeks ten powinien wyprzedzać twarde dane o produkcji przemysłowej, ale ciekawe jest, że to dane o produkcji (za kwiecień) wyprzedziły tym razem indeks ISM (za maj). ISM od miesięcy sugerował wyższą dynamikę produkcji niż miała miejsce w rzeczywistości, a po kwietniowym słabym raporcie o produkcji twarde dane korespondowały z ISM bliższym poziomowi 50 pkt niż 60 pkt, jakie notował jeszcze w kwietniu. To wytracenie dynamiki przemysłu (teraz w końcu widoczne i w raporcie ISM i w twardych danych) tłumaczę w dużym stopniu (nie w całości) przerwanym łańcuchem dostaw komponentów z Japonii. W tym aspekcie pozytywnie należy odbierać zapowiadany przez japońskich producentów silny wzrost produkcji przemysłowej w maju (+8% m/m) i czerwcu (+7.7%), co powinno zakończyć globalne spowolnienie w przemyśle.
Słabość w raporcie ISM była szeroka, wyraźnie spadały najważniejsze wskaźniki. Dla mnie bardzo ważnym subindeksem są Zapasy u Klientów (ponieważ zapasy to bardzo ważny czynnik cykliczny). Poziom poniżej 50 pkt oznacza, że są one zbyt niskie, powyżej za wysokie. Ten subindeks jest znacznie lepszym wskaźnikiem wyprzedzającym niż sam ISM. Trwałe wyjście powyżej 48 pkt zapowiadało ostatnie dwie recesje z wyprzedzeniem ponad rocznym. W maju subindeks wyniósł 39.5 pkt (spadek z 40.5), co jest poziomem niskim, bezpiecznym, sugerującym konieczność wzrostu produkcji w kolejnych miesiącach, a tym samym wskazującym, że obecne spowolnienie powinno być tymczasowe.
Producenci samochodów podawali w trakcie sesji dane o sprzedaży za maj. Łączna sprzedaż w USA spadła o 8% m/m i 4% r/r, co w dużej mierze jest pokłosiem marcowych wydarzeń w Japonii (dramatyczny spadek produkcji aut japońskich, brak ważnych komponentów z Japonii do produkcji aut amerykańskich, a tym samym przy niskiej podaży aut restrykcyjna polityka cenowa), ale też wysokimi cenami ropy. W raporcie Forda (-4.6%) dobrze widać, jak Amerykanie dostosowują się do rosnących cen benzyny. Łączna sprzedaż Forda była na takim samym poziomie jak rok temu (zgodnie z prognozami analityków), ale sprzedaż małych, ekonomicznych aut wzrosła aż o 74%.
Znacznie słabsze, nawet od nieoficjalnych prognoz, dane przyczyniły się dziś do szerokiej wyprzedaży na rynku akcyjnym. Oczywiście najwięcej traciły sektory cykliczne, ale też te defensywne notowały spadki powyżej 1%. Kapitał uciekał w bezpieczne aktywa, dzięki czemu rentowności amerykańskich obligacji 10-letnich spadły poniżej 3% (2.96%). Przecena nie ominęła też surowców. Ropa WTI spadła do 100 USD za baryłkę (-2.3%). Jest to według mnie nadal poziom za wysoki względem fundamentów na tym rynku. Utrzymuje go jednak wciąż wysokie ryzyko geopolityczne oraz oczekiwane przyspieszenie globalnej produkcji przemysłowej w najbliższych miesiącach (czynnik, który pomagał też przetrwać bykom z parkietów akcyjnych wiele ostatnich słabych raportów makro, poza dzisiejszymi).
Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI