Pozytywna pierwsza reakcja giełd na wyniki szczytu UE
Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.
Zakończony dziś szczyt UE poprawił nastroje na giełdach po niekorzystnej dla rynków wczorajszej konferencji ECB. Amerykański S&P500 otworzył się dziś 0.6% na plusie i dość stabilnie zyskiwał kolejne punkty w trakcie sesji. Ostatecznie indeks wzrósł dziś o 1.69%. Dow Jones zyskał 1.55%, a Nasdaq 1.94%.
Oczywiście dane z USA bledną dziś przy randze wydarzeń w Europie, jednak należy o nich wspomnieć. Indeks nastrojów konsumentów Michigan (dane wstępne) wzrósł do 67.7 pkt z 64.1. Był to wynik lepszy niż oczekiwane 65.4. Tyle, że lepsze nastroje konsumentów od tych obrazowanych przez indeksy nastrojów są już od kilku miesięcy widoczne w twardych danych o wydatkach (cennym twardym indeksem nastrojów jest skala sprzedaży aut). Wtedy, kiedy indeksy nastrojów zaczęły się pogarszać, to twarde dane zaczęły się poprawiać. Więc dzisiejszy wynik indeksu niewiele nowego wnosi, jakkolwiek sam w sobie jest pozytywny.
Deficyt handlowy USA skurczył się do 43.5 mld USD z 44.2 mld, zgodnie z oczekiwaniami.
Dziś też dostaliśmy serię bardzo ważnych danych z Chin. Ogólny obraz w twardych danych był lepszy niż obrazował słaby indeks PMI za listopad, co też pomagało dziś rynkom. Gospodarka jest w fazie stopniowego miękkiego lądowania (wciąż nie ma oczekiwanego już od dwóch lat przez pesymistów załamania), inwestycje nie rosną już tak dynamiczne, ale dane o wydatkach konsumenta pozytywnie zaskakują, a inflacja hamuje szybciej niż oczekiwano. Dynamika roczna produkcji była słabsza od prognoz, ale bieżąca, miesięczna dynamika utrzymała się na dobrych poziomach, nie słabszych niż w poprzednich miesiącach.
Wydarzenie dnia to oczywiście zakończony dziś dwudniowy szczyt UE. Można mówić o połowicznym sukcesie a szczyt należy odbierać nie tylko poprzez pryzmat ustaleń, jakie na nim zapadły, ale też przez pryzmat wczorajszej konferencji szefa ECB. Sukcesem jest to, że w końcu europejscy politycy dostarczyli mniej więcej to czego rynek oczekiwał (a nawet dali trochę więcej), a tego brakowało na dwóch poprzednich "kluczowych" szczytach,. Tylko, że tak naprawdę rynek za wiele nie oczekiwał. Co dostaliśmy? Na zasadach umowy międzyrządowej zostanie wdrożony nowy pakt stabilności i rozwoju (fiskalny), a do jego przyjęcia zobowiązały się wszystkie kraje strefy euro oraz pozostałe kraje UE poza Wielką Brytanią. Na skutek weta Brytyjczyków zapisy, jakie będą w nowym pakcie, nie będą przyjęte w formie zmiany Traktatu (silniejszy zapis), a właśnie na podstawie umów bilateralnych (mniej wiążący zapis). Rynek nie oczekiwał zmiany Traktatu, chciała tego kanclerz Merkel, ale wiadomo było, że będzie to bardzo trudne, a poza tym zmiana Traktatu to strasznie długotrwały proces, na który teraz nikogo nie stać. Dlatego rynek liczył choć na wspomniane umowy międzyrządowe. Pozytywne jest to, że cała 17-tka krajów strefy euro zgodziła się przyjąć nowy pakt w ramach którego każdy kraj zobowiązuje się m.in.: do zwiększenia dyscypliny fiskalnej, preliminarze budżetów będą przekładane do KE, a nowe bardziej restrykcyjne zasady mają być zapisane w konstytucjach. Ponadto o rok wcześniej niż zapowiadano, od lipca 2012, ma zacząć działać Europejski Mechanizm Stabilizacyjny z budżetem wynoszącym 500 mld EUR. In plus wobec oczekiwań rynku była informacja o tym, że UE przekaże do MFW 200 mld EUR, by Fundusz wykorzystał je na ratowanie strefy euro.
Jaki schemat wydarzeń zakładał rynek przed szczytem UE i wczorajszym posiedzeniem ECB? Na szczycie UE kraje przyjmą nowy pakt, a dzięki zawartym w nim zobowiązaniom do rygorystycznego przestrzegania dyscypliny fiskalnej, ECB otrzyma zielone światło do bardziej zdecydowanych interwencji na rynku obligacji. Tylko, że wczoraj szef ECB takiemu schematowi zaprzeczył, wprawiając inwestorów w niemałą konsternację. Na szczycie UE poruszano, zgodnie zresztą z oczekiwaniami rynków, kwestie dość odległe, nie rozwiązując spraw bieżących. A najważniejszą z nich ciągle jest brak silnej "zapory ogniowej" chroniącej strefę przed eskalacją kryzysu. Dofinansowanie MFW w skali 200 mld jest pewnym krokiem, ale skala jest zbyt mała i nie znamy szczegółów (mamy je poznać do 10 dni). Jeśli jednak do tego doliczylibyśmy Fundusz EFSF i interwencje ECB w ramach obecnego programu skupu obligacji peryferyjnych to siła rażenia tej zapory na najbliższe miesiące wydaje się wystarczająca. Jednak taka "składana" zapora (i do tego jeszcze zbyt słaba na dłuższy okres) to nie to samo co twardy, pewny monolit. Dlatego rynki nadal mogą podlegać dużej zmienności nastrojów, kryzys bowiem nie został rozwiązany, a kreowany w ostatnim czasie przez rynek prosty schemat wydarzeń został przez ECB nieco zburzony. Ze strony ECB oczywiście też toczy się gra, chce maksymalnie zmobilizować polityków do działania, ale kiedy już naprawdę będzie musiał odważnie działać (w lutym zaczynają się potężne aukcje włoskich obligacji) trudno oczekiwać, aby miał stać z boku. Inaczej ECB nie byłby już potrzebny, bo i strefa euro przestałaby istnieć. Inwestorzy o tym wiedzą, ciągle będą liczyć na ECB, ale nie dają już temu takiej gwarancji, jak kilka dni temu. O braku pewnej i mocnej "zapory" inwestorzy będą sobie co jakiś czas przypominali, po czym znowu przypomną sobie o ECB.
Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI