Raport z rynku pracy w USA pełen argumentów za i przeciw. Wall Street bez wyraźnego kierunku
Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.
Dane z amerykańskiego rynku pracy były dziś bardzo trudne do jednoznacznej interpretacji ich wpływu na rynek, a przez to – jak rzadko kiedy – nie przyniosły większej zmienności na indeksach giełdowych. Zarówno strona popytowa i podażowa mogła w nich znaleźć coś dla siebie, ale można powiedzieć, że argumenty obu stron równoważyły się. Indeks S&P500 rozpoczął sesję od symbolicznych wzrostów, po czym stopniowo tracił punkty im bliżej było końca sesji w Europie. Wtedy też indeks zanotował dzienne minimum, jednak spadki były mocno ograniczone, sięgające 0.3%. W dalszej części sesji indeks poruszał się w okolicach poziomu z wczorajszego zamknięcia, a dzięki poprawie nastrojów w ostatniej godzinie handlu zakończył sesję blisko dziennego maksimum. S&P500 zyskał dziś 0.23% i zakończył cały tydzień wzrostem o 0.6%. Nasdaq wzrósł o 0.44%, a Dow Jones spadł o 0.05%.
Zatrudnienie w USA wzrosło w grudniu o 74 tys. wobec 241 tys. w listopadzie (rewizja z 203 tys.) i oczekiwanych 196 tys. Dane te oczywiście jeszcze mogą zostać zrewidowane istotnie w górę, co nieraz ma miejsce, ale na chwilę obecną są słabe, znacznie poniżej prognoz. Średnia trzymiesięczna spadła po grudniu do 172 tys. z 205 tys., choć to ciągle wynik wyższy od poziomów obserwowanych w III kwartale. Zatrudnienie w samym sektorze prywatnym wzrosło o 87 tys. (poprzednio 226 tys., rewizja z 196 tys.) przy prognozie 195 tys. Niemały wpływ na tę słabość w powyższych danych mogły mieć jednak złe warunki pogodowe, ale też niemożliwe jest dokładne oszacowanie skali tego wpływu. Z pewną pomocą przychodzi tu druga ankieta Departamentu Pracy – badanie wśród gospodarstw domowych – ta, na podstawie której wylicza się stopę bezrobocia (dane o zmianie zatrudnienia podawane są na podstawie ankiety wśród firm). Liczba osób zatrudnionych, ale chwilowo niepracujących ze względu na złe warunki pogodowe (mogą oni być nie liczeni jako zatrudnieni w myśl pierwszej ankiety wśród firm) wyniosła w grudniu 273 tys., wobec średniej za ten miesiąc wynoszącej 140 tys. Była to największa liczba za grudzień od 1977 r. Liczby tej nie można jednak bezpośrednio przełożyć na to, jak duży mógł być wpływ gorszej pogody na te słabsze dane o zmianie poziomu zatrudnienia, gdyż jest cały szereg różnic w metodologiach wyliczeń. Niemniej jednak pewien negatywny wpływ na pewno był, co też potwierdzają słabe grudniowe dane z rynku pracy w Kanadzie, gdzie rozczarowanie dziś wcale nie było mniejsze jak w USA.
Duże pozytywne zaskoczenie przyniósł spadek stopy bezrobocia do 6.7% z 7.0%. Rynek nie oczekiwał zmiany. Wynikało to po części ze wzrostu zatrudnienia wg tej ankiety o 143 tys. m/m, ale w większym stopniu było efektem odejścia aż 350 tys. osób z kategorii siły roboczej (i choć mogą nie mieć pracy, to nie są już oficjalnie traktowani jako bezrobotni). Tak więc fundamenty tego spadku oficjalnej stopy bezrobocia nie były tak mocne. 6.7% to wynik bliski progu 6.5%, przy którym Fed początkowo chciał zacząć dyskusję o pierwszych podwyżkach stóp. Teraz ten próg jest bliżej 6%, a przynajmniej Fed podtrzymuje, że dyskusje o podwyżce rozpoczną się, kiedy stopa bezrobocia spadnie znacząco poniżej 6.5%.
Dzisiejsze dane z amerykańskiego rynku pracy za grudzień były trudne do jednoznacznego zinterpretowania przez rynek. Dane o zatrudnieniu były dużo słabsze od prognoz, ale były one w pewnym stopniu zaburzone przez złe warunki pogodowe. Ponieważ w styczniu pogoda była jeszcze gorsza to kolejne dane za styczeń też mogą być słabe. To z kolei zmniejsza prawdopodobieństwo (ale nie wyklucza) drugiego „cięcia” w programie QE w styczniu, przesuwając oczekiwania części rynku na marzec (w lutym nie ma posiedzenia banku centralnego). Z drugiej strony wyraźnie spadła stopa bezrobocia, co jednocześnie przybliża oczekiwania na pierwszą podwyżkę stóp, które obecnie są dość odległe. W raporcie były więc argumenty i dla byków, i dla niedźwiedzi, ale moim zdaniem równoważą się one, przez co wymowa tych danych nie mogła wnieść większej zmiany w zakresie panującego obecnie na rynku sentymentu. Rynek na razie żyje wygaszaniem QE i obawami o jego tempo, a nie podwyżkami stóp, więc takie dane były pod tym względem „korzystne”. Ale z drugiej strony nie można dyskutować z tym, że dane o zatrudnieniu wyszły słabe, a tym samym to też nie były liczby specjalnie zachęcające dla byków.
Wczoraj po sesji wyniki podawała Alcoa, co oficjalnie rozpoczyna sezon wyników za IV kwartał. Wynik netto po wyłączeniu czynników jednorazowych okazał się gorszy od prognoz, choć przychody zaskoczyły pozytywnie. Spółka została przeceniona dziś o prawie 6%.
Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI