Słaba ostatnia sesja stycznia na Wall Street
Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.
Słabe nastroje, jakie dziś panowały na światowych rynkach, nie pomogły w kontynuacji wczorajszego odbicia na Wall Street. S&P500 na początku sesji tracił ponad 1% i znalazł się tuż nad średnią 100-sesyjną, która była bardzo ważnym wsparciem w trakcie korekt w 2013 roku. Średnia nie była dziś testowana, gdyż indeks w kolejnych godzinach handlu stopniowo odrabiał straty. Na godzinę przed końcem sesji zdołał wrócić na poziom z wczorajszego zamknięcia, ale końcówka znów była słabsza, jak zresztą cały miesiąc. S&P500 stracił dziś 0.65%, a w całym miesiącu 3.6%. Nasdaq spadł o 0.47%, a Dow Jones o 0.94%.
W poprzednich korektach wspomniana średnia 100-sesyjna na S&P500 była niejednokrotnie naruszana, ale „utrzymywała” indeks wokół swoich poziomów, a po kilku dniach następowało odbicie. Dlatego prawdopodobnie bez przetestowania jej nie obędzie się, choć wczorajsza mocna sesja mogła dać nadzieję na inny obrót spraw. Kolejna ważna średnia, 200-sesyjna, jest ok. 4% poniżej obecnych poziomów indeksu.
Słaby styczeń na Wall Street absolutnie nie przesądza o słabych kolejnych 11 miesiącach roku. Od 1950 do 2013 r., czyli w ciągu ostatnich 63 lat, w 24 przypadkach S&P500 zanotował spadek w pierwszym miesiącu roku. Średnia tych spadków to -3.9%. Kiedy styczeń kończył się spadkiem to w kolejnych 11 miesiącach roku S&P500 odnotował ujemną stopę zwrotu w 11 przypadkach (46% okresów), ale w 13 odnotował wzrost (54%). Jeśli spojrzymy jak to wyglądało od 1980 roku, to na 34 lata mieliśmy 12 ujemnych stóp zwrotu w styczniu, ale w dalszej części roku S&P500 zanotował wzrosty w 8 przypadkach (67%), a spadki w 4 (33%).
Ogólnie, średnia zmiana indeksów w kolejnych 11 miesiącach roku, kiedy styczeń kończył się na minusach, oscyluje wokół zera. Jednak to jest średnia, a odchylenia od niej były istotne, o czym dobrze przypominają ostatnie takie przypadki, czyli lata: 2003, 2005, 2009 i 2010 (wzrosty, często bardzo silne) oraz 2002 i 2008 (silne spadki). Najbliższy teraz do porównania może być rok 2010, bo wtedy też, tak jak teraz, mieliśmy silny poprzedni rok, a w połowie stycznia 2010 r. zaczęła się około miesięczna korekta. Nawet jej powody niewiele różniły się od obecnych. Wywołana ona była obawami o twarde lądowanie w Chinach (po słabszych danych) i o wcześniejszą niż oczekiwano zmianę polityki Fed (na skutek silnych danych z USA).
Wracając do tematów dzisiejszych, w ostatni dzień stycznia poznaliśmy kilka ważnych danych makro, które w większości były lepsze od prognoz. Dochody Amerykanów nie uległy zmianie w grudniu w ujęciu miesięcznym, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 0.2%. Lepszy wynik od prognoz był jednak w przypadku wydatków konsumentów. Wzrosły one w grudniu o 0.4% m/m, przy prognozie 0.2% i zrewidowanym z 0.5% do 0.6% wyniku za listopad. Cały IV kwartał pod względem dynamiki wzrostu wydatków był najlepszy od końca 2010 roku, a ważne jest też to, że zakończył się on na wysokim momentum (dynamika 3-miesięczna wydatków na poziomie 3.8% jest jedną z najwyższych w trakcie dotychczasowej ekspansji). To oznacza, że niemała część wzrostu wydatków z IV kwartału przenosi się automatycznie na I kwartał, wspierając wynik PKB za ten okres.
Indeks Chicago PMI spadł w styczniu do 59.6 pkt z 60.8. Był to jednak wynik lepszy od oczekiwanych 59 pkt. Miesiąc do miesiąca pogorszył się także indeks nastrojów konsumentów Michigan, który spadł do 81.2 z 82.5. Ale i w tym przypadku indeks był lepszy od prognoz i od odczytu wstępnego: 80.5 pkt.
Wczoraj po sesji wyniki podał Google. Spółka zanotowała zysk na akcję 12.01 USD, o 13% wyższy rok do roku, jednak oczekiwania były na poziomie 12.24 USD. Źródłem rozczarowania była Motorola. Google ma jednak wkrótce pozbyć się tej jednostki produkującej telefony, a kupującym ma być chińskie Lenovo. Kurs właściciela popularnej przeglądarki zyskał dziś 4%, ponieważ spółka odnotowała bardzo dobre wyniki na działalności podstawowej, a łączne przychody Google wzrosły o 17% r/r, co było wynikiem powyżej prognoz.
Najsłabszym walorem w indeksie Dow Jones był Chevron. Spółka paliwowa zanotowała w minionym kwartale zysk netto zgodny z oczekiwaniami, ale wyraźne rozczarowanie było na poziomie przychodów. Kurs spadł o 4.1%. MasterCard rozczarował z kolei zarówno na poziomie wyniku netto, jak i przychodów. Jednak spółka przede wszystkim zawiodła prognozami przychodów na cały rok. Kurs akcji na początku sesji tracił nawet 10%, ale ten spadek szybko został zredukowany o połowę i ostatecznie spółka zakończyła dzień 5.1% pod kreską. Słabe wyniki podał też Amazon, który został dziś przeceniony aż o 11%.
Ogólnie sezon wyników kwartalnych w USA przebiega jednak całkiem dobrze, choć dzisiejszy dzień pod tym względem na pewno nie należał do najbardziej udanych.
Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI