Trzeci dzień wzrostów na Wall Street. Strefa euro ciągle jako główny temat

Komentarz Noble Funds TFI po zakończeniu sesji w USA.

Indeks S&P500 rozpoczął sesję na nieznacznym plusie, ale po godzinie tracił już prawie 1%. Od tego momentu zaczął systematycznie piąć się w górę i w ostatniej godzinie sesji zyski wynosił już 2.5%, a indeks przebił 1200 pkt (max. 1202). Nie udało się jednak zamknąć powyżej tego okrągłego poziomu, a po słabszej końcówce indeks S&P500 ostatecznie zakończył dzień wzrostem o 1.35%. Dow Jones zyskał 1.27%, a Nasdaq 1.6%.

Z danych makro najważniejsza była sierpniowa sprzedaż detaliczna, która nie zmieniła się w porównaniu z zeszłym miesiącem. Oczekiwano wzrostu o 0.2%. Dodatkowo poprzedni miesiąc zrewidowano w dół do 0.3% z 0.5%. Wyłączając środki transportu sprzedaż wzrosła o skromne 0.1%, mniej niż prognozowane 0.3%. Dynamika roczna spadła do 7.2% z 8.3% w czerwcu. Po dobrym początku kwartału, gdy zdecydowana większość lipcowych raportów pozytywnie zaskoczyła, kolejny twardy raport za sierpień (po danych o zatrudnieniu) wskazuje, że gospodarka w poprzednim miesiącu stanęła (brak ekspansji, ale nie recesja). Nie powinno to dziwić choćby w świetle tego, co się działo na rynkach kapitałowych. Faza wyczekiwania widoczna jest dalej we wrześniu w szczątkowych danych, jakie trafiają na rynek.

Pozostałe dane z USA: inflacja cen producentów PPI nie zmieniła się m/m, oczekiwano spadku o 0.1% (bazowa wzrosła o 0.1% m/m); tygodniowe wnioski o kredyty hipoteczne wzrosły o 6%, przy czym w końcu po wielu tygodniach można było zaobserwować jakieś oznaki życia w kategorii kredytów na kupno domów, które wzrosły o 7%.

Jednak to nie danymi makro żyje teraz rynek. W zależności od informacji z eurolandu rynek od tygodni porusza się albo kilka procent w górę, albo w dół. Duża zmienność utrzymuje się i będzie się utrzymywać. Dziś był wyraźny ruch w górę, bo – podaję za serwisami zagranicznymi – europejscy liderzy potwierdzili swoje poparcie dla ratowania Grecji, łagodząc obawy rynku o rychły upadek tego kraju. Trudno mi przyjąć takie tłumaczenie. Informacja o bardzo słabym wykonaniu budżetu Grecji w lipcu, którą szeroki rynek poznał w połowie sierpnia (a można się tylko domyśleć, że niektórzy wiedzieli o tym wcześniej, co moim zdaniem było istotną przyczyną spadków indeksów od początku sierpnia) gwałtownie zmieniła sytuację tego kraju. Oczekiwane za kilka lat bankructwo stało się bardzo prawdopodobne już w tym roku. Pytanie inwestorów nie jest czy, tylko kiedy (kiedy w tym roku) Grecja zbankrutuje i jakie to będzie miało implikacje dla innych zadłużonych krajów. Wyceny sektora bankowego w Europie (C/WK) znalazły się niemal na rekordowo niskich poziomach obserwowanych ostatnio na początku 2009 r. Banki są wyceniane na poziomie ok. 50% wartości księgowej. Wyceniany jest więc już nie tylko upadek Grecji. W tak niskich wycenach zawarte jest też sporo strachu przed niewiadomym, co się stanie z innymi zadłużonymi krajami, jeśli Grecji pozwoli się upaść.

Co zatem takiego „uspokajającego” powiedzieli dziś liderzy strefy A. Merkel i N. Sarkozy? We wspólnym oświadczeniu wydanym po środowej telekonferencji z greckim premierem, wyrazili przekonanie, „że przyszłość Grecji jest w strefie euro. Wprowadzenie wszystkich reform i spełnienie celów fiskalnych do jakich zobowiązała się Grecja prosząc o pomoc finansową, ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia powrotu tamtejszej gospodarki na ścieżkę zrównoważonego i trwałego wzrostu gospodarczego”. Z tym ostatnim to już przesadzili. Dalsze zadłużanie się, ładnie ubrane w słowo pomoc, nie przywróci Grecję na ścieżkę trwałego wzrostu. Rynek pokazał, że nie ma już sensu pakowanie kolejnych stu kilkudziesięciu miliardów euro w ten kraj, który i tak nie wywiązuje się z postanowień, i jeśli nie teraz, to i tak za kilka lat zbankrutuje. Zamiast tego lepiej już teraz dokapitalizować z tej puli banki, które stracą na inwestycji w grecki dług (i niestety mamy znów ratowanie beztroskich wierzycieli, w celu uniknięcia krachu systemu finansowego). Coraz częściej mówi się o stworzeniu w Europie czegoś na wzór amerykańskiego programu TARP, który ostatecznie okazał się zyskowny dla podatników. Tylko, żeby znaleźć wolę polityczną na taki program USA potrzebowały upadku Lehman Brothers. Czy teraz potrzebny będzie właśnie upadek Grecji?

Rynek czeka na rozwiązania systemowe w Europie, bo ratowanie Grecji na siłę, które może być przez władze UE kontynuowane, niczego nie rozwiązuje. Tym samym oprócz rosnącej nadziei na program w stylu TARP, rynek pozytywnie reaguje na wzmianki nt. emisji euroobligacji. Dziś Barroso, przewodniczący KE, zapowiedział że Komisja wkrótce przestawi propozycje dotyczące tych wspólnych papierów wskazując, że w niektórych rozwiązaniach nie będą konieczne zmiany traktatu (czyli emisje mogą wejść w życie względnie szybko). Pozytywne były też informacje potwierdzające wcześniejsze spekulacje, że Chiny są gotowe pomóc Europie, i to samo słychać dziś było z innych krajów BRIC.

Tomasz Smolarek
Doradca inwestycyjny
Noble Funds TFI

Noble Funds TFI S.A.