Tygodniowe podsumowanie sytuacji na rynku kapitałowym (17.03 - 21.03.12)

Komentarz tygodniowy Noble Funds TFI.

Spojrzenie na rynek

Trzy główne amerykańskie indeksy w ostatnim tygodniu przebiły ważne okrągłe poziomy psychologiczne: S&P500 1 400 pkt, Nasdaq 3 000 pkt i Dow Jones 13 000 pkt, osiągając nowe szczyty podczas amerykańskiej hossy. Niemiecki indeks DAX przebił z kolei poziom 7 000 pkt choć tu brakuje jeszcze ok. 8% do ubiegłorocznych szczytów. Te okrągłe poziomy będą zapewne testowane przez stronę podażową, bo w/w indeksy są tylko nieznacznie powyżej nich. Napędzany przez amerykańską giełdę (z wiodącą rolą Apple) indeks światowy rynków rozwiniętych MSCI World jest obecnie ok. 6% poniżej ubiegłorocznych szczytów, podczas gdy rynki wschodzące (ogólnie) nie podzielają aż takiego optymizmu, a indeks MSCI EM traci ok. 13% do zeszłorocznych rekordowych poziomów. Na naszej giełdzie tego optymizmu jest jeszcze mniej, na skutek czego indeks WIG jest 18% poniżej poziomów z kwietnia 2011. Jako powody naszej słabości można wymieniać: mało atrakcyjną dla zagranicy strukturę naszego indeksu blue chipów, sporą podaż akcji w postaci nowych emisji przy ograniczonym popycie oraz obawy o kondycję naszej gospodarki po zakończeniu największych inwestycji infrastrukturalnych związanych z przygotowaniami do Euro 2012.

Uważam, że nasz rynek przesadza z tym pesymizmem, a jednocześnie wydaje mi się, że amerykańscy inwestorzy mogli z kolei nieco przesadzić ze swoim optymizmem, rosnąc za szybko w zbyt krótkim czasie, a wzrosty tłumacząc w dużej części poprawiającymi się danymi z gospodarki. Faktem jest, że w ostatnich miesiącach wiele pozytywnego wydarzyło się w amerykańskiej gospodarce, która wydaje się zyskiwać kolejne fundamenty pod trwalsze ożywienie, jednak wciąż to ożywienie pozostaje słabe, a przez to i wahliwe, i podatne na zewnętrzne szoki. Ponadto część zwiększonej aktywności (produkcja, rynek pracy, rynek nieruchomości) mogła wynikać z wyjątkowo łagodnej zimy w USA, co może wpłynąć na osłabienie danych w okresie wiosennym. Testem dla Wall Street i dla prognoz ekonomistów mogą być publikowane w przyszłym tygodniu dane o zamówieniach na dobra trwałe za luty (środa), gdzie dowiemy się więcej o wydatkach inwestycyjnych firm oraz dane o wydatkach konsumentów (piątek), też za luty. Zarówno wydatki konsumentów jak i inwestycje firm wyglądały mizernie w ostatnich miesiącach, a to są przecież najważniejsze kategorie PKB. Wiele danych rzeczywiście było mocnych, ale te akurat były słabe. Na razie więc wzrost PKB w I kwartale wydaje się być znacznie słabszy niż prognozowano na początku roku, ale z konkluzjami poczekajmy do publikacji tych danych. Ogólnie jestem optymistycznie nastawiony do gospodarki amerykańskiej, zachodzi tam wiele pozytywnych strukturalnych zmian, choć większości utarł się obraz tej gospodarki jako poturbowanej przez kryzys, strukturalnie zniszczonej i bez większej przyszłości. Konsekwentnie uważam, że mają więcej do nadrobienia niż do stracenia, ale zanim zaczną tam sprawnie działać wszystkie mechanizmy gospodarcze minie jeszcze trochę czasu, a zanim to nastąpi inwestorzy mogą nieraz zostać jeszcze rozczarowani, gdy przesadzą z optymizmem.

Szybsza niż oczekiwano poprawa w gospodarce europejskiej po słabiutkich czwartkowych wstępnych raportach PMI nie jest już tak oczywista, jak jeszcze na początku lutego, kiedy indeksy PMI konsekwentnie rosły, a łączny PMI composite wyszedł w styczniu (publikacja na początku lutego) powyżej granicznych 50 pkt. W marcu (wynik wstępny) indeks ten wyniósł 48.7 pkt. Nie jest to jakiś specjalnie zły wynik i gdyby kilka miesięcy temu powiedziano nam, że w marcu PMI composite dla strefy euro będzie na takim poziomie to byłby to bardzo pozytywny news, gdyż wielu spodziewało się wtedy załamania na styl tego po upadku Lehman Brothers. Jednak od tamtego czasu indeks DAX wzrósł o ponad 20% i inwestorzy inaczej patrzą teraz na gorszy wynik PMI. Europa niewątpliwie wiele zrobiła w ostatnich miesiącach, by załagodzić kryzys (a najwięcej zrobił EBC), jednak wciąż jest wiele do zrobienia a ponadto realizowane programy oszczędnościowe dadzą znać o sobie w postaci słabszych danych makro. Znać o sobie też zapewne dają rekordowe ceny paliw w UE. Ważniejsze nawet niż same poziomy jest wysoka dynamika ostatnich wzrostów (ropa w EUR zdrożała o ok. 20% w ostatnich miesiącach).

Bardzo ważne dla poprawy w gospodarce jest to, że sytuacja w europejskim systemie bankowym po interwencjach EBC w ostatnich tygodniach dalej się poprawia, napięcia spadają. Na rynku długu, mimo niepokojących informacji o sytuacji fiskalnej w Hiszpanii, utrzymuje się względna stabilność, ale politycy powinni być świadomi, że ten spokój nie jest dany raz na zawsze. Paradoksalnie ostatnie pogorszenie nastrojów na rynkach finansowych i słabsze dane z gospodarki mogą być zbawienne dla dalszego pozytywnego rozwoju sytuacji wokół europejskiego kryzysu. Po względnie skutecznej batalii wokół drugiego programu pożyczkowego dla Grecji głównym tematem na najbliższe tygodnie jest teraz rozmiar tzw. zapory ogniowej, która ma chronić strefę euro przed rozlewem kryzysu. Inwestorzy, przedsiębiorcy, jak i większość polityków nie tylko z eurolandu, ale z całego świata, domagają się zwiększenia środków w ramach programów stabilizujących EFSF i ESM. Niechętne temu wciąż są Niemcy, choć ich retoryka zaczyna w ostatnich tygodniach nieco łagodnieć. Większy rozmiar mechanizmów stabilizujących byłby całkiem solidnym paliwem dla strony popytowej na giełdach.

W najbliższych miesiącach czekają nas wybory prezydenckie i parlamentarne we Francji i parlamentarne w Grecji. We Francji w wyścigu o fotel prezydenta na razie prowadzi Francois Hollande, który głośno mówi o renegocjacji paktu fiskalnego przyjętego przez UE i o podążaniu inną ścieżką zarówno w obszarze gospodarki, jak i kryzysu w strefie euro niż ta, którą podąża Sarkozy. Druga tura wyborów będzie miała miejsce 6 maja. Jeśli rzeczywiście wygra Hollande i jego populistyczne poglądy nie okażą się tylko bardzo chwytliwą w obecnych czasach grą wyborczą, to znacznie utrudniłoby to zarządzanie kryzysem w eurolandzie. Poglądy Sarkozy’ego rynek już zna, Hollande to zagadka, a rynek nie lubi niepewności (podobnie jest w USA, gdzie wybory prezydenckie odbędą się na jesieni; obecnie rynek preferuje obecnego prezydenta Obamę, którego poglądy polityczne są już znane i wiadomo czego można się spodziewać). Ważne będą też kwietniowe wybory w Grecji, a raczej to co będzie robił nowy rząd. Liderzy głównych partii otwarcie dawali do zrozumienia, że chcieliby mniejszych wyrzeczeń dla kraju, niż te które zostały ustalone z władzami UE i MFW w zamian za drugi pakiet pomocowy.

Ciągle uważam, że gospodarka światowa będzie kontynuowała ożywienie. W ostatnich latach wielokrotnie pokazywała, że chce się dalej rozwijać na przekór rozmaitym przeciwnościom, na jakie ciągle napotyka. Stabilizacja w strefie euro (szczególnie pomocne byłoby teraz zwiększenie mechanizmu stabilizacyjnego) oraz stabilizacja cen ropy (sytuacja wokół Iranu, jak i bilans popyt-podaż na rynku ropy wydają się poprawiać), pozwoliłyby uwolnić część utajonego potencjału gospodarczego, ale w tych kwestiach wiele zależy od polityków, więc nic nie jest zagwarantowane. Powolna (ostrożna, jak przystało na niepewne czasy) dalsza wspinaczka gospodarki światowej jest bardzo możliwa, gdyż gospodarka jest ciągle daleka od przegrzania, a potencjału do wzrostu, wbrew powszechnej opinii, jej nie brakuje. Problemem jak zawsze będą nieprzewidywalni politycy. Sytuacja na świecie wciąż jest daleka od komfortowej, ryzyka są dobrze znane, pojawią się pewnie kolejne, ale jest sporo szans na pozytywny rozwój sytuacji w kolejnych miesiącach/kwartałach.

Tomasz Smolarek / Doradca inwestycyjny / Noble Funds TFI

Noble Funds TFI S.A.

Pełne podsumowanie w załączonym pliku PDF

ZałącznikWielkość
Komentarz_tygodniowy_21.03.pdf253.18 KB